“The Witch”. Przepis na udany horror.

Horror to dla twórcy gatunek niewdzięczny. Trudno jest stworzyć fabułę, która będzie zaskakiwać świeżością, nietuzinkowymi rozwiązaniami i oryginalnymi zwrotami akcji. Kiedy ostatnio widzieliście film grozy opowiadający o czymś innym, niż duchy, nawiedzenia, psychopatyczni zabójcy, potwory tudzież żywe trupy?  Środki używane do wywoływania strachu? W ogromnej większości horrorów od lat są takie same, a przez to dziś już mało skuteczne.
I nawet jeśli jakimś cudem
artyście uda się popełnić całkiem udany straszak, to efekt końcowy rzadko budzi uznanie u poważnych krytyków. Po co więc się wysilać?
Ano z powodu takich filmów, jak The Witch.

Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii

Od początku wiedziałem, że nie będzie to zwykły horror. Już zwiastun czarował klimatem: odosobnienia, tajemnicy, a przede wszystkim wszechobecnego niepokoju. Historia siedemnastowiecznej rodziny amerykańskich osadników zakładających siedlisko z dala od cywilizowanego świata i zdecydowanie zbyt blisko mrocznego lasu zasiewa w nas ziarenko strachu już w pierwszych minutach. I pomimo braku typowych dla filmów grozy nagłych zwrotów akcji do końca przykuwa uwagę, nie pozwalając oderwać wzroku od ekranu. A dzieje się na nim, dzieje…

Anya Taylor-Joy jako Thomasin, "The Witch"
Robert Eggers, debiutujący (!) scenarzysta i reżyser filmu oparł opowiedzianą przez siebie historię na relacjach z zajść niebędących rzadkością w zabobonnej Ameryce pierwszych osadników. Słynne procesy czarownic były elementem codziennej rzeczywistości, nie pojedynczymi incydentami. Prymitywne z dzisiejszej perspektywy wierzenia doprowadzały zwykłych ludzi do szaleńczych zachowań i tragicznych decyzji. Zainspirowany tym Eggers stworzył obraz, w którym czary i opętanie są tak realne, jak realne były dla ludzi sprzed czterystu lat. Dzięki temu widzowie mogą współodczuwać trwogę bohaterów, jakby żyli wśród nich, w nie tak odległych przecież czasach.

Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii Film nie zrobiłby na mnie jednak takiego wrażenia, gdyby nie piękne zdjęcia podkreślające atmosferę niepokoju i osamotnienia. Diaboliczna muzyka również idealnie wpisuje się w konwencję, a dopracowane w szczegółach kostiumy i scenografia pozwalają wczuć się w specyfikę epoki. Nie sposób też zapomnieć o aktorach, szczególnie o młodych Anyi Taylor-Joy i Harvey’u Scrimshaw, którzy stworzyli niezwykle dojrzałe kreacje. Nie do końca jestem natomiast usatysfakcjonowany zbyt dosłownym zakończeniem, choć i ono, bez zdradzania szczegółów, robi wrażenie.

The Witch zdobył nagrodę za reżyserię na festiwalu Sundance w 2015 roku (nominowany też był jako najlepszy dramat). Zdziwiłbym się, gdyby skończyło się tylko na tym laurze. Nie jest to film dla popcornowej publiki, ale wszystkim spragnionym budzących lęk opowieści i znudzonym horrorami, tak często ostatnio zjadanymi przez rutynę, seans Czarownicy serdecznie polecam.

Film ukazał się w Polsce na DVD pod „koszmarnym” tytułem Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii... Ktoś za to powinien spalić tłumacza na stosie.

Zwiastun The Witch